piątek, 16 stycznia 2015

Agnostycyzm

Nie muszę czerpać inspiracji, one same przychodzą i się rozmnażają, niczym epidemia choroby. Tak właśnie powstaje ten wpis. Coś z niczego.

Każdy się śpieszy, biegnie co sił w nogach, aby nie spóźnić się na ten cholerny autobus. Tylko po to, aby po wykonaniu ośmiu godzin czegoś, czego i tak nie chcemy robić, wrócić do miejsca, w którym czujemy fałszywy spokój - naszego domu. Wykonujemy wszystkie obowiązki: myjemy brudne naczynia, które w pośpiechu rano zostawiliśmy w zlewie, wypuszczamy psa na dwór, aby mógł zaczerpnąć świeżego powietrza, które na każdym kroku czymś zatruwamy. Pal licho z tym. Nie widzimy tego, ale jesteśmy wykorzystywani. Wykorzystywani przez innych, na każdym kroku. Świadomość tego zabiegu stale jest ukrywana przez środki masowego przekazu, które poprzez indoktrynację niszczą nam mózg. Głupota.

Mogę przyznać szczerze, że to nie ma sensu. Jakim cudem gatunek ludzki zdołał przeżyć tyle lat. Zaraz. Wróć. Frustruje mnie jeden aspekt, co tak naprawdę kochamy w drugiej osobie? Mówi się, że kocham tam kogoś, bo ma dobry charakter, ładny uśmiech, gruby portfel, bla bla bla... Ale co tak naprawdę kochamy?! Wezmę dla przykładu jakieś imiona, żeby łatwiej się pisało. Czy jeżeli Maryi przeszczepimy serce od kogoś innego, to czy Jan będzie ją dalej żywił tym samym uczucie? Dobra, ale przecież kochamy charakter. Zaraz, zaraz, czy jeżeli będzie kiedyś możliwość przeszczepu mózgu, to co? Maryja będzie posiadała mózg Andrzeja, czyli będzie właśnie nim. W mózgu jest wszystko, nasze wspomnienia... Cholera, wszystko! Koniec świata. Tak ja to określam. Klonowanie, przeszczepianie, technologia, to wszystko zabija. Surowiec jest pożądany i cenny, jeżeli ma go mało osób oraz jest go znikoma ilość. Jeżeli istnieje możliwość klonowania lub wytwarzania go, to traci on swoją wartość. Tak też będzie z ludźmi. Z ludzkim życiem. Wszystkie bariery moralne się zawalą. Brak prawa. Nie ma nic, ludzie zrozumcie.

Wiem jedno, nie chcę dożyć czasów, kiedy będą się działy takie dziwactwa. Ktoś musiał popełnić kardynalną literówkę, nazywając życie pośmiertne piekłem, bo to właśnie życie tutaj nim jest. Taak, nazwiecie mnie w tym momencie idiotą, sceptykiem, ekstremistą, ale taka jest okrutna prawda. Dla mnie życie było, jest i będzie karą. Gdyby kiedyś ktoś zapytał, czy chciałbym być nieśmiertelny, zaśmiałbym mu się prosto w twarz. Dodam jeszcze, że bynajmniej samobójcą nie jestem. Nie mam myśli samobójczych, chociaż kiedyś były... Ale kto nie miał. Urodziłem się, przeżyję tyle, ile w statystykach człowiek żyje, umrę i tyle. Ahh, tyle powodów do radości, zaśpiewajmy razem... Sto lat... Sto lat... Dekapitacja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz