środa, 21 stycznia 2015

Adolescencja

Ludziom już podziękujemy. Dostatecznie narobili syfu na Ziemii, mogą zdychać w męczarniach. Każdy powinien umierać w sposób stukrotnie okrutniejszy niż w najgorszym koszmarze. Przecież to już nie jest nawet śmieszne. Żałosne. Co determinuje mnie do wypisywania takich treści? Proste, widok, który mam nieszczęście zobaczyć każdego dnia z mojego okna w pokoju. Dopatrywanie się jakichkolwiek pozytywnych stron nie ma największego sensu, tak jak ciągłe próbowanie, abym nie był takim gburem. Zniszczonej psychiki w kilka chwil nie sposób naprawić. W ogóle się nie da.

Gniew, agresja i awersja, nienawidzę was. Brak mi słów. Jedyną barierą dla mnie jest właśnie życie. Żyję z dnia na dzień. Jest mi z tym dobrze i źle. Dzień dobry, do widzenia, po cholerę te zwroty, przecież każdy ma w dupie savoir vivre. Może dawniej mentalność ludzka była troszkę lepsza, ale teraz. Nie ma żadnych zasad. Jesteśmy dla siebie wrogami. To co słyszę, widzę, dotykam, masakra. Żałuję, że posiadam zmysły.

Wszystkie konwencje są tworzone w ludzkiej głowie, dlatego też tylko ludzie są podstawą ich istnienia. Uważam, że tylko maszyny są sprawiedliwe. Nawet sędzia inaczej oceni kogoś nieznajomego i kogoś ze swojej rodziny. Poronione. Gdybym miał w tym momencie dać radę swoim dzieciom, to radziłbym im nigdy się nie urodzić. Pragnę przyczynić się do śmierci gatunku ludzkiego, dlatego też potomka płodzić nie mam zamiaru. Jest to też sposób, aby nikt już nie cierpiał.

Miejsce, w którym odnotowano najwyższy poziom euforii? Proste, cmentarz. Czym jest te marne sto lat życia, których i tak nikt z pewnością nie dożyje, w porównaniu z wiecznym spokojem? Brak ludzi, czasu, presji, bólu, smutku, głodu, nieszczęścia. Czy to nie jest piękne? Od razu sprostuję, nie potrzebuję pomocy. Pomoc powinni dostać... Właśnie, kto? Nie mam pojęcia jaka lebiega zapoczątkowała nasze społeczeństwo, ale ten farciarz już nie żyje! A my musimy użerać się z tym... nie wiem... z góry przepraszam podmiot, do którego będę porównywał ludzi... gównem.

piątek, 16 stycznia 2015

Agnostycyzm

Nie muszę czerpać inspiracji, one same przychodzą i się rozmnażają, niczym epidemia choroby. Tak właśnie powstaje ten wpis. Coś z niczego.

Każdy się śpieszy, biegnie co sił w nogach, aby nie spóźnić się na ten cholerny autobus. Tylko po to, aby po wykonaniu ośmiu godzin czegoś, czego i tak nie chcemy robić, wrócić do miejsca, w którym czujemy fałszywy spokój - naszego domu. Wykonujemy wszystkie obowiązki: myjemy brudne naczynia, które w pośpiechu rano zostawiliśmy w zlewie, wypuszczamy psa na dwór, aby mógł zaczerpnąć świeżego powietrza, które na każdym kroku czymś zatruwamy. Pal licho z tym. Nie widzimy tego, ale jesteśmy wykorzystywani. Wykorzystywani przez innych, na każdym kroku. Świadomość tego zabiegu stale jest ukrywana przez środki masowego przekazu, które poprzez indoktrynację niszczą nam mózg. Głupota.

Mogę przyznać szczerze, że to nie ma sensu. Jakim cudem gatunek ludzki zdołał przeżyć tyle lat. Zaraz. Wróć. Frustruje mnie jeden aspekt, co tak naprawdę kochamy w drugiej osobie? Mówi się, że kocham tam kogoś, bo ma dobry charakter, ładny uśmiech, gruby portfel, bla bla bla... Ale co tak naprawdę kochamy?! Wezmę dla przykładu jakieś imiona, żeby łatwiej się pisało. Czy jeżeli Maryi przeszczepimy serce od kogoś innego, to czy Jan będzie ją dalej żywił tym samym uczucie? Dobra, ale przecież kochamy charakter. Zaraz, zaraz, czy jeżeli będzie kiedyś możliwość przeszczepu mózgu, to co? Maryja będzie posiadała mózg Andrzeja, czyli będzie właśnie nim. W mózgu jest wszystko, nasze wspomnienia... Cholera, wszystko! Koniec świata. Tak ja to określam. Klonowanie, przeszczepianie, technologia, to wszystko zabija. Surowiec jest pożądany i cenny, jeżeli ma go mało osób oraz jest go znikoma ilość. Jeżeli istnieje możliwość klonowania lub wytwarzania go, to traci on swoją wartość. Tak też będzie z ludźmi. Z ludzkim życiem. Wszystkie bariery moralne się zawalą. Brak prawa. Nie ma nic, ludzie zrozumcie.

Wiem jedno, nie chcę dożyć czasów, kiedy będą się działy takie dziwactwa. Ktoś musiał popełnić kardynalną literówkę, nazywając życie pośmiertne piekłem, bo to właśnie życie tutaj nim jest. Taak, nazwiecie mnie w tym momencie idiotą, sceptykiem, ekstremistą, ale taka jest okrutna prawda. Dla mnie życie było, jest i będzie karą. Gdyby kiedyś ktoś zapytał, czy chciałbym być nieśmiertelny, zaśmiałbym mu się prosto w twarz. Dodam jeszcze, że bynajmniej samobójcą nie jestem. Nie mam myśli samobójczych, chociaż kiedyś były... Ale kto nie miał. Urodziłem się, przeżyję tyle, ile w statystykach człowiek żyje, umrę i tyle. Ahh, tyle powodów do radości, zaśpiewajmy razem... Sto lat... Sto lat... Dekapitacja.

niedziela, 11 stycznia 2015

Eksterioryzacja

Teraz wszystko ma sens, poszczególne fakty układają się w ciąg następstw. Świat nabiera kolorów, kolorów śmierci. Nie dziwię się samobójcom, że odbierają sobie niby najcenniejszą rzecz na świecie - własne życie, skoro nawet Bóg wolał, aby jego syn został zabity, bo w tym świecie raczej nic wesołego by go nie czekało. Ciężko jest wyjść na prosto, ukształtować twardy fundament pod swoimi nogami, jeżeli na miejsce jednego rozwiązanego problemu pojawiają się trzy nowe, niby takie głowy hydry. Starczy tej mitologii. Ciężko pisać o czymś, czego się nie czytało, hehe. Mam dopiero osiemnaście wiosen (no może nie całkiem), a czuję się, jakbym odliczał ostatnie dni do śmierci. Lubię zasypiać, co też już coraz częściej przychodzi mi z trudem, ale kiedy już po monotonnej udręce wreszcie zasnę, to nie chcę wstawać. Nie widzę celu na wstanie z łóżka. Powiecie, że to błahy problem, może i tak, ale co zrobić. Niektórzy nie mają nawet łóżka, więc chyba powinienem się cieszyć z tego, co mam. Chyba.

Nie wiem, czy jestem gotowy na to, co mnie czeka. Kiedy ktoś mówi mi, że jestem młody i jeszcze całe życie przede mną, to nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać, naprawdę. Bo jeżeli na mojej drodze jeszcze ogrom stresu, masa niepowodzeń, to co? Kiedy byłem młodszy, to nie byłem normalny, właściwie teraz też nie jestem... Ale nie o to chodzi. Adolescencja - życie wydaje się lepsze, ponieważ wtedy w naszym jeszcze niezaśmieconym umyśle nie ma zbędnych treści. Nie wspominam jakoś pozytywnie tych szczenięcych lat, w ogóle żadnych dobrze nie wspominam.

Życie jest piękne? Polecam to zdanie między bajki włożyć...
Fajna puenta, co?

niedziela, 4 stycznia 2015

Predystynacja

Każdy szuka jak najlepszego sposobu na życie, pragnie wycisnąć z niego maksimum, jest tak zajęty dążeniem do celu, że nie zauważa, kiedy pościel zastępuje mu biały całun. Zakładacie firmy, zatrudniacie pracowników, opracowywane są jak najlepsze plany, ekonomia ponad wszystko. Ja pytam, chwila, nie pytam. Stwierdzam fakt, że to wszystko jest w porządku, ale nie zapominajcie, że kiedyś umrzecie, a pieniądze szczęścia nie dają. Cholera, z dnia na dzień wypisuję coraz głupsze truizmy. Sam nie wiem po co, może kogoś nawrócę, tylko jeszcze nie wiem na co... Leżę w łóżku, wsłuchuję się w piosenkę, której kompletnie nie rozumiem, gdyż jest po angielsku, ale wzbudza we mnie dużo emocji. Traktuję ją jako źrodełko, z którego czerpię rozmaite pomysły. Mniejsza z tym. Znowu początkowy temat został zapomniany, ale po mnie, to nie ma się czego dziwić.

Nie wkurza was ta nowoczesność? Te wszystkie iphony, smartwatche, 3D i wszystkie produkty, które światło ujrzały w erze komputerowej. Smart, smart, smart to my mamy z roku na rok mózg coraz bardziej. Kiedyś tego wszystkiego nie było, w społeczeństwie panowała inna ideologia. Teraz? Teraz to jest jedno wielkie gówno. W zasadzie gównem świat był zawsze. Przepraszam, obrażam w tym momencie gówno. Wracając, według mnie kiedyś żyło się trochę lepiej niż teraz. Ocena raczej dziwna, bo tak naprawdę nie znam tego życia przed, jestem z młodszego pokolenia, niestety. Ale z opowieści i innych źródeł śmiem tak twierdzić. Stfu, jestem tego wręcz pewien.

Wszyscy chcemy być najlepsi, chcemy żyć w spokoju, być zdrowi, mieć kasę. Irytujące. Mam ochotę rzucać w to wszystko mięsem. Niczym frustrat, bo zrobić wiele nie mogę, a żyć w tym wszystkim muszę. Rzucam ogólnikami, ale proszę się nie przejmować. Gdybym miał pisać o tym, co myślę i przelewać na papier słowo w słowo, to roiło by się tutaj od przekleństw. Czasem uświadamiam sobie w jakim celu ludzie się odurzają... Doskonale was rozumiem, też już na to patrzeć nie potrafię...

sobota, 3 stycznia 2015

Katatonia

Czasem jest tak, że chciałbyś, aby twoje światło już zgasło. Wypaliło się nieoczekiwanie, aby była to niespodzianka, jak prezent dostany pod choinkę, na który czekaliśmy cały rok. Jeżeli już zgaśniemy, to nic się nie stanie, statystyki nawet nie drgną, bo jakie znaczenie ma jedna wypalona lampka, skoro jest ich ogromna ilość. Nawet kiedy ta jedna gaśnie, to pozostałe nadal świecą, zatem ciemność nie jest zauważana. Jaki ten los jest okrutny, a zasady obowiązujące na naszej planecie purytańskie, tego nie da się pojąć.

Pisanie tutaj to już nie hobby, przyjemność, to udręka. Mam dosyć wszystkiego. Nie wiem o czym mam tu pisać. Filozofowanie, pisanie, nauka, dlaczego to jest obowiązkiem. Ból istnienie uśmierca moją motywację, ale problem leży gdzie indziej. Problemem jest coś innego. Coś, czego nie potrafię nazwać albo po prostu nie mam ochoty.

Czas - jednym ciągle go brak, inni mają go pod dostatkiem, a jeszcze inni go zabijają. Jakie to jest chore wszystko. Czas nie jest przyjacielem, jest katem. Idę ulicą i patrzę, wszyscy zabiegani oprócz mnie. Gdzie szukać w tym wszystkim punktu odniesienia? Chcę wiedzieć na czym stoję, co jest mi dane, a co nie.

Dosyć.