poniedziałek, 30 marca 2015

Druga strona tęczy

Ostatnio taki zastój w pisaniu miałem chyba... Nie pamiętam, a raczej zapomnieć miałem, lecz zapomniałem, aby nie pamiętać. Ale to przykre. Kiedy pragniesz pokazać ludzkości coś innego, dziwnego, budzącego podziw, odrazę i wszystkie negatywne emocję, a ktoś po prostu nie pozwala ci tego opublikować. W sumie nie dziwi mnie to, niektóre czynności, czy też przedmioty budzą we mnie odruch wymioty, ale trzeba z tym żyć, trudno. Przecież kim jest człowiek, żeby ustalał jakieś granice zdrowego rozsądku? Nie wiem. Wiem za to, że bardzo sztuczne jest używanie przez pedagogów stwierdzenia, cytuję: "lubię pożartować, ale bez przesady". Nie wiem kim jest Przesada i dlaczego nie chcą z nią żartować, to musi być jakiś większy spisek, kolaboracja większego grona osób. Ale nie o tym.

Jak to jest, że nasze życie przyrównać możesz do byle jakiego przykładu z matematyki. Weźmy takie logarytmy i popatrzmy na nie przez pryzmat ludzkiego życia. Są pewne logi, jest ich bardzo dużo, żeby nie powiedzieć nieskończoność. Mają one przypisane jakieś konkretne liczby, nie ważne jakie. Kluczowe jest to, że każdy można rozwiązać teoretycznie tym samym wzorem. Niezależnie od sytuacji, można rozwikłać wszelkie wątpliwości. Dlatego też nie zastanawiamy się skąd te liczby, skąd te potęgi, tylko po prostu, rzutem z taśmy, podstawiamy wszystko do jednego wzoru. Smutne.

Dziwnym uczuciem jest przechodzenie obok kogoś na ulicy, w szkole, w autobusie, osoby, którą znasz, ale się z nią nie witasz. W głowach zakodowane mamy coś takiego, że widząc znajomego idącego z naprzeciwka za żaden skarb nie chcemy się z nim witać. Walić go! Odwrócę wzrok, udam, że gadam przez telefon, zmienię stronę ulicy, cokolwiek. Może tylko ja tak mam, może nie. Raczej nie lubię się z kimś witać, bo muszę potem z nim nawiązać konwersację, która zazwyczaj jest bardzo nudna. Taka psychologia, z kim miałeś zobaczyć się dzisiaj, zobacz się jutro, a najlepiej wcale. Jeszcze gorzej jak na twojej drodze stanie ktoś, z kim kiedyś się kumplowałeś, ale wasz kontakt się urwał. Masakra, o czym z nim mam gadać? O pogodzie? Nigdy nie wiem. Czasem sąsiadów spotykam, wtedy żałuję, że nie wyszedłem z domu 10 minut później, to bym go teraz nie miał przed swoimi oczami.

Stres potrafi być strasznie paraliżujący, a w niektórych przypadkach może nas nawet zabić. Walczymy z nim, często na marne, ale co począć innego. Lekki jeszcze można w jakiś sposób zneutralizować, natomiast z przewlekłym ciężej. Zioła, tabletki, napary, kiedy nic z tych rzeczy nie pomaga, to jest naprawdę źle. Z czasem nie wytrzymujemy i zmierzamy w kierunku toalety, aby zwrócić poprzedni posiłek. Dobra, żart, rzygamy gdzie popadnie, po co iść do kibla. Musicie przyznać, że zaskakujące jest nasze myślenie, bo będąc w jakimś miejscu poza domem nakręcamy swój stres sami. Boimy się przerażliwie tego, że nie zdążymy do toalety i zabrudzimy sklep, autobus, stół, cokolwiek. Błędne koło. Ile było takich sytuacji, że chciało się odużyć czym tak, żeby nie być świadomym tego, co się dzieje... Wie chyba tylko ten, kto ma z takim czymś do czynienia dosyć często, tak mi się wydaje przynajmniej.

niedziela, 8 marca 2015

Rudyment

Pożądam czegoś, dążę do posiadania tego, mam to, znudziło mi się, czyli życie w pigułce. Nie mam jednak zamiaru pisać dzisiaj o celu życia, sensie istnienia, użalaniu się i innych podobnych. Nie dzisiaj.

Wybrałem się niedawno na spacer, mój pies bardzo chciał, nie mogłem mu odmówić. Liczyłem, że trochę odetchnę od codzienności, ale się myliłem. Kilka metrów od mojego domu, na poboczu drogi dostrzegłem martwego kota. Nie zmarł on jednak naturalnie, tylko z pomocą osób trzecich - ludzi. Ktoś najzwyczajniej go potrącił samochodem, położył na trawie i odjechał. Jak nisko upadliśmy, że tak postępujemy? Myślałem trochę nad odpowiedzią na to pytanie i wywnioskowałem, że wszyscy tacy jesteśmy. W sytuacji zagrożenia życia każdy z nas zapomni o wartościach moralnych, zasadach, pokaże swoje prawdziwe oblicze, pierworodne.

Miałem ostatnio sen, o tym jak odrzucałem jakieś stworzenie, biłem je, a ono i tak do mnie wracało. Ja ciągle je krzywdziłem, lecz zawsze do mnie wróciło. Ewidentnie sny są odzwierciedleniem życia codziennego. Myślę, że to symbol ranienia bliskich osób, a może raczej zwierząt. Martretujemy nasze zwierzęta. Niektórzy, podludzie przywiązują psy do drzewa i odjeżdżają. One mają nadzieję, że ich właściciel wróci... Jesteśmy bestiami, nie zasługujemy na życie. Świat jest pełen agresji, sami sobie urządziliśmy na ziemi piekło.

Ratunku brak.